Zanzibar jest pięknym, luksusowym miejscem, które łączy w sobie bogactwo i cieszy oczy przepychem. Jeśli zostajesz przez dwa tygodnie w resorcie turystycznym… Jeśli natomiast chcesz zobaczy miejsca, które nie zaznały cywilizacji, afrykańskie wioski i posmakować miejscowej kuchni, która nie zaznała zasad sanepidu przygoda ta czeka już kilkanaście kilometrów od hotelu.
Przylatując w połowie sierpnia na wyspę nie trzeba obawiać się zabójczych temperatur, ponieważ w tym czasie panuje „zima”. Temperatury nie przekraczają 30 stopni, słońce wstaje około 6:30, a zachodzi tuż po 18. Jest to dobry czas dla tych, którzy chcą zwiedzać, chodzić i poznawać tę krainę. Dla tych, którzy lecą przez pół świata żeby poleżeć na leżaku przez dwa tygodnie polecam wybrać się w marcu.
Zanzibar zwany jest wyspą przypraw, słynie z plantacji cynamonu, wanilii, kardamonu, goździków i gałek muszkatołowych. Jego plaże uważane są za jedne z najpiękniejszych i najbardziej bajecznych na świecie. Krystalicznie czysta woda i piasek miękki jak mąka tworzą wprost rajskie krajobrazy, dlatego recepcje hotelowe witają gości słowami „Welcome to paradise”.
Jest jednak jeszcze druga strona wyspy. Tam, gdzie kończą się drogi asfaltowe zaczyna się prawdziwa przygoda. Jadąc jeepem przez coś mającego przypominać drogę trzeba uważać na stojące w rowach krowy i wolno chodzące kozy. Będąc w okolicach rezerwatów przyrody dobrze jest pamiętać żeby zamykać okna w samochodzie, bo zupełnie nieoczekiwanie, może wprosić się do nas małpa i sprawdzić czy nie mamy czegoś do jedzenia. Trochę zdziwieni mieszkańcy widząc białych ludzi wypuszczających się w dzikie tereny nieco zdziwieni chętnie wskazują drogę, opowiadają o legendach związanych z wyspą, o swoich zwyczajach i historii. W przeciwieństwie do Tanzańczyków pracujących w resortach, ci są bezinteresownie uprzejmi i pomocni. Zanzibarskie kobiety pracują od samego rana. Tuż po wschodzie słońca wychodzą i zbierają algi. Muszą zdążyć przed przypływem, żeby jak najwięcej zebrać. Popołudniami kobiety spotykają się i kilkunastoosobową grupą wyplatają kosze, torby albo misy z liście palmy. Mężczyźni w tym czasie łowią ryby, zbierają owoce, a gdy zbliża się wieczór oglądają telewizję. To ciekawe zjawisko. Na jedną wioskę przypada kilka osób z dostępem do elektryczności. Z czego najwyżej dwóch ma w domu telewizor. Wieczorami wystawiają go przez okno i zapraszają sąsiadów do oglądania.
FREDDIE MERCURY
Z Zanzibarem związana jest pewna wybitna postać. Legenda rocka, człowiek wybitnie uzdolniony i nie mniej kontrowersyjny: Freddie Mercury. Przewodniki turystyczne wskazują na wiele miejsc, gdzie rzekomo się urodził, mieszkał, jadł i śpiewał. Prawda jest taka, nie nie istnieją dokumenty potwierdzające na prawdziwość któregokolwiek z miejsc, jednak faktem jest ze urodził się na Zanzibarze. Rozmawiając z mieszkańcami zauważyć można niechęć do niego. Chętnie poprawiają podróżujących pytających o Freddiego, że to nie żaden Freddie, a Faorkh i że urodził się w Tanzanii, ale to hindus. Zanzibarczycy wstydzą się jego kontrowersyjnego stylu życia, który mógł być kojarzony z ich krajem, a przede wszystkim tego, że był gejem. W Tanzanii za homoseksualizm grozi dożywocie w przypadku mężczyzn, jednak co ciekawe przypadku kobiet to ”tylko” 5 lat pozbawienia wolności.
Zanzibar to wciąż nieskażony nadmierna turystyką kraj. Obserwować można symbiozę życia ludzi i zwierząt, naturalny rytm pracy i odpoczynku. Czas jest bardzo względny i nikomu go nie brakuje. Najczęściej słyszane frazy w języku suahili to “hakuna matata”, czyli “nie ma problemu” i “pole pole” znaczy “pomału”. Jedzenie jest naturalne, ludzie uśmiechnięci, nawet pomimo tego, że bez wątpienia żyją w ubóstwie. Ale nie wierzcie mi na słowo, sprawdźcie sami.
AK